Rozważania o Eucharystii cz. VI
...
Zaprawdę, chrześcijaństwo jako religia spotkania Trójosobowego Boga z człowiekiem, posiada niewypowiedziany Dar Boży w postaci Eucharystii. Jak słusznie zauważa Ks. Prof. Cz. S. Bartnik – „odłamy chrześcijaństwa, które bardzo okroiły lub nawet przerwały tradycję eucharystyczną: odrzucając Kościół sakramentalny, kapłaństwo, celebrację integralnej Mszy Świętej, ogromnie ubożeją duchowo lub nawet na naszych oczach obumierają” (Eucharystia, Lublin 2005, s. 11). Dar wiary, który podprowadza nas na każdy próg Tajemnicy Eucharystii, uczy nas pokory i zrozumienia, że nie jest ona tylko dla samych teologów, czy grupy „wtajemniczonych”, lecz jest ciągle „nieodkrytym Darem” dla każdego chrześcijanina. Każdy za nas jest wezwany, aby w sposób rozumny i wolny dać swoją odpowiedź na ten Dar i okazać „posłuszeństwo w wierze”. Każde bowiem spotkanie z Jezusem Eucharystycznym – jak podkreśla Autor szóstej już publikacji na ten temat – „utkane jest z cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości (…) A to inne widzenie świata rodzi w nas wewnętrzny pokój i otwiera nas na kolejne przyjścia Boga i Jego łaski” (s. 95, 102). Wczytując się w te rozważania, które zazwyczaj kończą się modlitwą, odkrywamy, że dla życia Kościoła zawsze było ważne to, że w Eucharystii – w mocy Ducha Świętego – dokonuje się na ołtarzach świata rzeczywiste przeistoczenie chleba w Ciało i wina w Krew Jezusa Chrystusa, Jedynego Odkupiciela świata i człowieka. Pan nasz i Zbawiciel posługuje się chlebem i winem, „porusza je jakby z posad swojego zwyczajnego istnienia i wchodzi w nowy porządek. (…) Tam, gdzie On sam położył rękę, stało się coś nowego. To z kolei wskazuje, że stawanie się chrześcijaninem jest zawsze odkrywaniem Daru Obecności i działania Boga; jest i musi być ciągłym nawróceniem się, oczyszczeniem z grzechów, a nie jakąś ozdobą do zwykłego życia” (por. J. Ratzinger, Bóg blisko nas, Kraków 2002, s. 96-97).
Myślę, że będę wyrazicielem wszystkich, którzy sięgną po tę kolejną książkę rozważań eucharystycznych, aby serdecznie podziękować Ks. Profesorowi Tadeuszowi Dajczerowi za ogromne zaangażowanie w służbę odkrywania Daru Eucharystii i przekazu wiary chrześcijańskiej. W czasach relatywizmu prawd i rozchwiania wartości opartych na Osobie i Dziele Jezusa Chrystusa, podkreślanie prawdy o rzeczywistej Jego obecności z nami i pośród nas – jest nie tylko nieocenione, lecz konieczne. Słowa uznania kieruję również w stronę Wydawnictwa FIDEI, które zatroszczyło się już od pierwszej pozycji o skład i projekty układów graficznych.
† Wacław Tomasz Depo
„Kościół żyje Eucharystią – pisze Ojciec święty, Jan Paweł II – żyje pełnią tego Sakramentu, którego zdumiewająca treść i znaczenie wielokrotnie znajdowało wyraz w nauczaniu Kościoła od najdawniejszych czasów, aż do naszych dni. Śmiało jednak możemy powiedzieć, iż nauczanie to (...) w całej swojej wierności do tajemnicy eucharystycznej, stale zatrzymuje się niejako na jej progu, niezdolne w całej pełni ogarnąć i wypowiedzieć wszystkiego, co ją stanowi, co w niej się wyraża i dokonuje. Zaprawdę, Ineffabile Sacramentum!” [Encyklika Redemptor hominis, 20. Łacińskie słowo ineffabilis oznacza niewysłowiony]. To tutaj Chrystus daje nam Siebie bardziej, niż tym, którzy kiedyś widzieli Go i słuchali.
Prowadząc mnie ku Sobie, Jezus we mnie będzie mi pokazywał swoje przedziwne prawdy wiary o tym Najświętszym i Najdroższym dla mnie Sakramencie Eucharystii. Będzie mi je objawiał przez Kościół święty, przez słowa Pisma Świętego.
Teksty ewangeliczne o Eucharystii zakładają wiarę, ale wymagają też czynnego współdziałania. Wymagają, by nimi żyć. Jak wiele zależy od mojego na nie otwarcia. Do rzeczy, osób, idei mogę odnosić się w sposób dwojaki: albo wchodząc z nimi w relację przedmiotową, analityczną, użytkową, czyli „ja”-„to”, albo w relację spotkania, którą można określić jako „ja”-„ty”.
Na przykład, prawdę wiary o tym, że Chrystus jest obecny prawdziwie, substancjalnie w Eucharystii, mogę analizować. A mogę szukać w niej światła do lepszego uczestnictwa we Mszy świętej. Mogę też, jak św. Tomasz z Akwinu, nie rozdzielać w sobie obu tych postaw. U niego, który pisał swoje księgi na ołtarzu, przed tabernakulum, nie było podziału na teologię i życie, jak to jest obecnie.
Relacja przedmiotowa do ewangelicznych tekstów o Eucharystii z pewnością jest potrzebna – zgłębianie ich intelektem, studiowanie, analizowanie, bo Pismo Święte powinno być przedmiotem analizy. Teksty objawione służą wtedy pogłębieniu mojej wiedzy religijnej. Mogą być pomocą w rozwiązaniu jakiegoś życiowego problemu. Zawarte w nich prawdy wiary o Najświętszym Sakramencie są wtedy dla mnie „czymś”, a mój stosunek do nich sprowadza się do relacji przedmiotowej, analitycznej względem idei jako tajemnicy. Taka relacja do prawd wiary jest dobra – przecież dzięki niej rozwija się z woli Bożej myśl teologiczna. Nie powinna mi jednak wystarczać. Dla mojego życia konieczne jest, by na pierwszym miejscu była relacja podmiotowa.
To, co Pan Bóg mi objawia – a zawsze objawia mi Siebie – nie może być traktowane jak zwykłe idee, jak na przykład ludzka wiedza. Wiedza ludzka opiera się na relacji przedmiotowej wobec idei i jest potrzebna. Ale wkraczając w świat objawiającej się miłości Boga wkraczam w obszar tajemnic, a nie wiedzy. Ich rozumowe analizowanie nie wystarcza.
Okazuje się wtedy, że do idei, jaką jest tajemnica, mogę mieć również relację podmiotową. Ta idea staje się wówczas nie tylko przedmiotem moich badań, ale przypomina bardziej kontakt z osobą, niż z rzeczą. Tajemnica Eucharystii, gdy w taki sposób w nią wchodzę, staje się wtedy taką Bożą ideą, którą chłonę, która mnie ogarnia. Staję się bierny, jestem tym przyjmującym. Ta tajemnica przenika mnie w taki sposób, że nabieram przekonania, iż powinienem nią żyć, że powinna się ona stawać cząstką mojego „ja”, mojej egzystencji. A to znaczy, że w tej relacji, w jakiś niewidoczny dla mnie sposób, Bóg stworzył szczelinę, przez którą zaczyna ogarniać mnie Sobą, swoją miłością. Pozwala mi żyć tym, co można już nazwać wiarą.
Odkrywam wówczas, że uczestnicząc w Eucharystii stykam się z jakąś wielką, niezwykłą całością, którą Kościół nazywa liturgią. Ta liturgia to znaki, symbole – ale nie oddzielone od siebie, tylko tworzące właśnie tę całość. I te znaki, te symbole powinny do mnie przemawiać.
Już sam widok wnętrza kościoła jest takim wielkim znakiem. Spojrzenie na ołtarz powinno mi mówić, że za chwilę dokona się na nim coś, czego nigdy w pełni nie zrozumiem, co do końca życia będę odkrywał. Bo to Najświętsza Tajemnica, to Eucharystia, to Bóg, który za chwilę zstąpi na ten ołtarz i będzie chciał mi dać Siebie. On, Bóg w Komunii świętej. Jak bardzo potrzebuję tej receptywności, ciszy wewnętrznej, tego bycia człowiekiem zdumiewającym się (homo admirans), żeby mieć wiarę w czasie największego cudu świata, jaki dokonuje się na ołtarzu.
I ten sam Chrystus, który najpełniej daje mi Siebie w Eucharystii, jest również obecny i żyje – choć w jakże inny sposób – w tekstach objawionych mówiących o tej Najświętszej Tajemnicy. On objawia mi tę Tajemnicę za pośrednictwem słowa. Poprzez poznanie prowadzi mnie ku miłości. Mam próbować Go spotkać wsłuchując się w Jego mowę: „«Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało, [wydane] za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi, mówiąc: «Jak on może nam dać ciało do jedzenia?»” (J 6,48-52).
Tak wstrząsające słowa Chrystusa mogę potraktować w sposób przedmiotowy. Mogę robić ich analizy filologiczne, wnikać w ówczesną sytuację kulturową – przecież prawo żydowskie absolutnie zakazywało picia krwi jako symbolu życia. Ale mogę też myśleć o tych słowach modlitewnie, rozważać je. Mogę zobaczyć, że Jezus postawił przed słuchaczami bardzo wysoką poprzeczkę... Ale przecież przedtem czynił dla nich cuda, rozmnażał chleb... Ta liczba cudów, jakie oglądali, i jeszcze będą oglądać, jest niezmierna. Tuż przed Jego Męką będą jeszcze świadkami wskrzeszenia Łazarza. To był ich grzech, że nie uwierzyli Jezusowi. Ich pycha domagała się obniżenia poprzeczki, wypowiadania słów, które tę pychę by karmiły: Tak pięknie zawsze mówił. A Jezus pytał: Dlaczego mi nie ufacie? Jeżeli nie wierzycie moim słowom, to uwierzcie temu, co ja czynię (por. J, 14). Uczynił tysiące cudów.
Widzę jednak, że ze mną jest podobnie, i pewnie jeszcze będzie. Dlatego i w moim życiu muszą przyjść próby wiary, jak ta w Kafarnaum, kiedy Jezus mówił o piciu Jego Krwi.
Czytając tę szokującą zapowiedź ustanowienia Eucharystii, widzę i słyszę Jezusa. Jego słowa są dla mnie Kimś, kto do mnie mówi. Jak wszystkie słowa Pisma Świętego, ale te o Eucharystii jakoś mnie osądzają. Teoretycznie jest mi łatwiej wierzyć, niż współczesnym Chrystusowi. Wszak wiem, że spożywanie Jego Ciała i picie Jego Krwi dokonuje się pod postaciami chleba i wina. Jednak, z drugiej strony, muszę wciąż przedzierać się wiarą ku prawdziwemu znaczeniu tych sakramentalnych znaków.
Jezus nie ustąpił wobec sprzeciwu Żydów, nic im nie wyjaśnił. Nie powiedział nic z teologii Eucharystii, nic o postaciach eucharystycznych. To by ich uspokoiło, wtedy by nie odeszli. Bo oni ciągle szukali siebie w kontakcie z Jezusem – tak jak i ja. Kiedy jest mi dobrze, kiedy On karmi mnie w czasie Mszy świętej manną odczuć emocjonalnych, mogę być szczęśliwy. Ale czy to mnie do Niego przybliża? Przecież muszą przyjść takie chwile, kiedy niczego nie będę odczuwał.
Czytając ten tekst biblijny rozmawiam z Tobą, Jezu. O tym, że przecież Eucharystia zawsze jest i zawsze będzie kryterium mojej wiary. To również dla mnie nie ustąpiłeś wobec buntu słuchaczy, abym uwierzył, że to naprawdę jest Twoja Krew, naprawdę jest Twoje Ciało, a nie jedynie jakiś symbol.
Powinienem teksty ewangeliczne o Eucharystii czytać właśnie po to, by prowadziły mnie do wewnętrznego nawrócenia, do wzrostu wiary. Powinienem je czytać nie dla zaspokojenia ciekawości, zdobycia wiedzy czy rozstrzygnięcia jakiegoś życiowego problemu – choć czasem i to będzie potrzebne. Z tej formy kontaktu z Jezusem Eucharystycznym powinienem korzystać w nadziei, że On obdarzy mnie łaską nawrócenia.
Jeśli wejdę w relację osobową z Nim, obecnym w tekście natchnionym, zacznę wgłębiać się w Jego myśli i pragnienia. Zacznę lepiej Go poznawać. Jeżeli św. Hieronim mówi, że: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa” [Commentari in Isaiam, Prologus: PL 24, 17], odnosi się to również i do tych licznych tekstów biblijnych mówiących o Eucharystii. Bo one wszystkie mówią o miłości Boga do mnie: „A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów»” (Mt 26, 26-28).
Z całą miłością powinienem pochylać się nad tym tekstem, podchodzić do tych słów ze czcią, szacunkiem i żywą wiarą. Wnikając w nie, już jakoś spotykam w nich Chrystusa, by potem głębiej, z jeszcze większą wiarą przeżyć słowa Modlitwy Eucharystycznej poprzedzające konsekrację.
Jakże wielka miłość i wdzięczność powinny rozlewać się we mnie, gdy myślę, że Jezus nie odszedł, tylko właśnie tam, w czasie ustanowienia Eucharystii został ze mną pod postaciami chleba i wina. Mój kontakt z Jego słowem ma znaczenie szczególne, ponieważ jest spotkaniem z Bogiem, który kocha mnie miłością wyłączną i pragnie przez to słowo oddziaływać na mnie swoją łaską.
Każda utrwalona w Piśmie Świętym wypowiedź Chrystusa i każdy Jego gest odnoszący się do Eucharystii są wyrazem tajemnicy Jego odkupieńczej obecności między nami. Dlatego powinienem te słowa Boga mówiącego do mnie i Jego gesty z wiarą kontemplować.
Powinienem nauczyć się wsłuchiwać w tę Jego miłującą eucharystyczną obecność, która wymaga szczególnego otwarcia. Mogę dziękować za nią Jezusowi, uwielbiać Go za ten Dar. Może słowami Apokalipsy, które mnie przenikają, wprowadzają w niepojętą tajemnicę Odkupienia i łączą z wieczyście sprawowaną liturgią niebieską: Godzien jesteś Zbawco, Baranku nasz, godzien jesteś przyjąć chwałę, mądrość i moc. Ponieważ zostałeś zabity za lud Twój, wszystkich zbawiłeś Ty sam, i przez Krew Twoją nabyłeś ich Bogu. Godzien jesteś wziąć cześć [por. Ap 5,9.12-13].